(Kolejny taki?) Weekend w Krakowie

Już trzeci rok bywam regularnie w Krakowie. To tam odbywa się większość zjazdów mojego kursu nauczycielskiego z jogi. Nie piszę o tym za każdym razem, bo te wyjazdy stały się niejako moją rutyną. Postanowiłam spisać to, co rutynowe i to, co nowe. Bo każdy zjazd, choć podobny w formie, wprowadza nową treść.

Zacznijmy od rutyny.

Pakuję się zawsze w mój codzienny plecak, zabieram jak najmniej rzeczy, bo i tak dodatkowo jest jeszcze mata do jogi i torba z jedzeniem. Ostatnio do mojego plecaka re-Kanken (plecak z recyklingu plastikowych butelek) udało mi się spakować włącznie z prowiantem, w tym 1,5l wody i termos 0,4l. Mały bagaż jest zawsze przyjemniejszy, zwłaszcza jak się dużo chodzi 🙂

Pakowanie plecaka

Pakowanie plecaka

Wyjeżdżam wcześnie rano z Wrocławia, żeby zdążyć na zajęcia w Krakowie na 11:30. Zwykle odbywają się w szkole jogi Sadhana, choć parę razy była to filia Sadhany, odleglejsza od dworca lokalizacja. Mimo mojego wcześniejszego postanowienia, nadal korzystam z polskiegobusa. Niestety, godzinowo idealnie mi pasuje. Jeżeli Intercity dorzuci więcej godzin, to chętnie w pełni się na nich zdecyduję.

Wejście do szkoły jogi Sadhana

Wejście do szkoły jogi Sadhana – III piętro bez windy, tylko dla zdeterminowanych 😉

Kurs prowadzi Konrad Kocot, a dodatkowe wykłady dają Marzenna Jakubczak (filozofia indyjska) i Marek Migała (anatomia).

Praktykujemy w sobotę do 20:00, a w niedzielę zaczynamy o 8:00.

Wieczorem jeszcze koniecznie kolacja. W ciągu dnia mamy zamawiane jedzenie z Glonojada. Na kolację zdecydowałam się pójść na wegańskiego burgera do Krowarzywa, a właściwie wrócić, bo już tak wcześniej jadłam. Wybrałam pięknego i smacznego Seitanexa, i będę nadal wracać do Krowy. Do Glonojada też.

Seitanex, czyli wegański burger

Seitanex, czyli wegański burger

Często zostaję spać na sali, zdarzało mi się nocować u koleżanki, a tym razem po raz pierwszy spróbowałam noclegu w hostelu. Wybrałam taki, który wydawał się mieć ciekawy klimat – Good Bye Lenin Revolution. Niestety, nie było tam przytulnie ani klimatycznie, w dodatku oferta nieco odbiegała od rzeczywistości, co w skrócie poskutkowało tym, że się nie wyspałam i na pewno tam nie wrócę. Goodbye, Good Bye Lenin Revolution.

Good Bye Lenin Revolution Hostel

Good Bye Lenin Revolution Hostel

Po tej średnio szczęśliwej nocy, ruszyłam na drugi dzień praktyki – od wspomnianej 8:00 do 13:30.

Potem już tylko obwarzanki (bajgle?), pociąg i Wrocław 🙂

 

Tyle rutyny, a teraz co nowego?

Ciekawe spostrzeżenie podczas wykładu Marka Migały – jak zwykle, mówił on dużo o prawidłowym i nieprawidłowym używaniu mięśni itd. i z paru takich wątków wynikło, że bardzo dużo osób nadwyręża się, bo nie rozumie swojego ciała. Skojarzyło mi się to z prawem jazdy – każdy człowiek powienien znać swoją anatomię, żeby prawidłowo używać mięśni, kości, ścięgien itd., dzięki czemu nie zrzucałby jakiejś roli na część, która za to nie odpowiada i nie jest do niej dostosowana (np. stabilizowanie kręgosługa mięniem odpowiedzialnym za skręt). Zdaję sobie sprawę, że nauczyć się teoretycznie to nie to samo, co poczuć, więc może niech chociaż każdy zacznie po prostu praktykować jogę, to będzie mniej problemów później 😀

Marek Migała - wykład z anatomii z pokazem

Marek Migała – wykład z anatomii z pokazem

Wisienką na torcie była jednak refleksja przekazana nam przez głównego nauczyciela, Konrada Kocota, którą z kolei przekazała mi jego nauczycielka, Gita Iyengar. Mówiąc o pracy w asanie, zwrócił uwagę na to, żeby dzięki pewnym punkom odniesienia, jakie nam podał (m.in. zassanie kości krzyżowej do środka ciała), zachować centrum. To odnosi się też do naszego życia – jeżeli trzymamy się pewnych zasad i mamy określone centrum, to nie marnujemy energii na skakanie po przypadkowych tematach, które są znacznie od niego oddalone.

Miałam ostatnio podobną refleksję na temat pewnej reklamy mówiącej „najpierw spróbuj wszystkiego”. Ja już nie chcę wszystkiego próbować. Nie chcę wszędzie pojechać, byle odhaczyć jakieś destynacje. Mam określone zainteresowania, wartości i zdaję sobie sprawę z tego, że zasoby są ograniczone. Zamiast skakać tu i tam, wolę się skupić na rozwijaniu tego, co dla mnie ważne. Szkoda zawracać sobie głowę próbowaniem wszystkiego 😉 Dobrze jest sobie od czasu do czasu o tym przypomnieć, bo kolejne nieistotne tematy kuszą za każdym rogiem.

Napis na ścianie w hostelu

Napis na ścianie w hostelu

Leave a Reply