Zen – ból, pot i łzy

Zen kojarzy się ze spokojnym nastrojem, pachnącymi kadziełkami i kojącymi obrazami (kwiatki, kamyczki do masażu). Nic dziwnego, że taka wizja kusi i są ludzie, którzy chcieliby wyjechać na parę miesięcy czy jeszcze dłuższy czas, żeby oddać się tylko praktyce. Zachęcam do spróbowania najpierw rzeczywistej praktyki zen. Dzielę się kilkoma spostrzeżeniami na temat tego, jak wygląda sesshin, czyli prawdziwy trening zen.

enso

  1. Strój – praktykuje się w luźnym ubraniu o stonowanym kolorze. Niedozwolone są wszelkie prywatne ozdoby, typu pierścionki, obrączki, zegarki. Boso – nieważne, czy ciepło, czy zimno.
  2. Sen – pobudka o 4 (albo nawet 3:30) rano i pół godziny później rozpoczęcie praktyki. Grafik, z kilkoma przerwami, obejmuje cały dzień aż do wieczora (ok. 22). Twój wybór, czy w przerwie zdołasz się zdrzemnąć, czy umyć, czy (nielegalnie!) skontaktujesz z bliskimi (o ile jest zasięg), których zostawiłeś/zostawiłaś na jakiś czas w „świecie zewnętrznym”, w imię wyższych celów. Tak właściwie, wszystkie urządzenia służące do kontaktu ze światem zewnętrznym nie powinny być używane (a nawet powinno się je zdać przed rozpoczęciem sesshin).
  3. Higiena – do picia herbaty w zendo oraz posiłków w jadalni, używa się za każdym razem tych samych naczyń (przypisanych do konkretnej osoby), które nie są myte przez cały czas trwania sesshin. A właściwie, miseczki do pożywienia są myte, ale w ten sposób, że po posiłku nalewa się do jednej z nich gorącej wody, a następnie za pomocą plasterka kiszonego ogórka „myje”, wodę (pomyje) się wypija, a miseczki wyciera ściereczka (a właściwie: brud wcierany jest w ściereczkę, tą samą, trzy razy dziennie). Jeżeli masz dużo sapozaparcia, możesz myć swoje miseczki w przerwach. Ogólnie, nie ma za dużo czasu, żeby się myć, a czasem nawet, jeżeli sesshin odbywa się w odludnym miejscu w górach, w domu z własną studnią, może się okazać, że przy kilkudziesięciu uczestnikach, woda po prostu się w pewnym momencie kończy (i nie ma, dopóki nie napada deszcz).
  4. Głód – odbywają się posiłki. Trzy razy dziennie, lekka kuchnia wegańska. Wszystko w oficjalnej formie i szybkim tempie. Przy czym, pierwszy posiłek jest po ok. 3 godzinach od pobudki, a ostatni jakieś 4 godziny przed pójściem spać.
  5. Ból – kolan, barków, pleców, wymień co chcesz. Siedzi się w oficjalnej formie (zazen, sutry, herbatka) ok. 9 godzin dziennie, do tego podczas wykładów i posiłków w nieco luźniejszej pozycji, kolejne kilka godzin. Co rundę (30-60 min.) lub co drugą, jest praktyka w ruchu kinhin (z zewnątrz wyglądające jak osobliwy spacer), a raz dziennie dłuższe kinhin lub zajęcia na rozruszanie (elementy jogi, tai-chi itd.). Jest też samu – praktyka zazen podczas pracy fizycznej, która też w nieco w rozruszaniu pomaga. Jeżeli chcesz się sama/sam rozruszać, możesz to zrobić dodatkowo kosztem którejś przerwy lub snu.

Mniej więcej w takich warunkach, kiedy już cisną się łzy z wyczerpania i bezsilności, nie wystarczy jedynie walczyć o przetrwanie. Odarcie z ego ułatwia skupienie się na wnętrzu. Uczestnicy przez cały czas trwania sesshin, powinni kontynuować praktykę, czy jest to liczenie oddechów, czy praca nad koanem (sama praktyka to obszerny temat). Sprzyja temu jeszcze jedna zasada – nie odzywania się do innych.

Praktyka jest weryfikowana na indywidualnych spotkaniach z nauczycielem i jeżeli komuś zależy na postępach, to może dodatkowo praktykować wieczorem/w nocy (yaza). Znowu kosztem snu.

Zen to ciężka praca. Ale, jak to powiedział jeden z wieloletnich praktykujących, tylko wtedy, kiedy całkowicie się oddamy praktyce, możemy osiągnąć jakieś efekty.

Leave a Reply