Warsztat miał miejsce na Pojezierzu Drawskim, na terenie Drawskiego Parku Krajobrazowego, nad jeziorem Komorze, w gospodarstwie agroturystycznym we wsi Komorze. Lasy, jezioro, znikoma obecność turystów i zasięg telefonu bliski zeru stworzyły doskonałe warunki dla tego typu praktyki.
Raczono nas naturalnymi, wegetariańskimi posiłkami i nie było w pobliżu sklepu, który kusiłby ofertą niezdrowych przekąsek. Konieczność przetwarzania informacji i podejmowania decyzji zredukowana została do minimalnego poziomu. Początkowo niełatwo było mi wskoczyć w narzucony grafik, brak wyboru posiłków, zakwaterowanie w wieloosobowym pokoju. Tak przemyślane warunki okazały się mieć jednak znakomite skutki.
Czytałam wcześniej o internetowym detoksie – podobno jest to coś, czego potrzebujemy podczas wakacji, żeby tak naprawdę wypocząć. Robiono nawet taki eksperyment na marokańskiej pustyni – po paru dniach zmieniała się postawa ludzi, stawali się oni bardziej otwarci, patrzyli sobie w oczy (zamiast w smartfon), a rozmowy stawały się dłuższe i poruszane tematy – głębsze. Podobny efekt odczuwałam w naszej agroturystyce z zaczarowanym ogrodem.
To jednak nie wszystko. Dodatkowej głębi nadawały poranne (7:00 rano, ale już po godzinnej medytacji) mocno rekomendowane spacery nad jezioro i kąpiel. Moim odkryciem były też spacery do lasu, tak pustego, że aż niepokojącego. Czułam, że jestem tam gościem fauny i flory, a one pozwoliły mi skosztować nieco ze swoich dóbr – odkryłam tam maliny! Mimo początkowego entuzjazmu, niełatwo było mi uzbierać choćby garści, ze względu na ich rozmiar i umiejscowienie wsród innych roślin oraz licznych owadów. Za to ich aromat – bezcenny 🙂
Głównym tematem wyjazdu była medytacja. Próbowałam wcześniej różnych jej form. Najwięcej miałam do czynienia z tradycją buddyzmu zen, ale próbowałam też buddyzmu tybetańskiego czy popularnego ostatnio mindfulness. Pracowałam wcześniej z czakrami i byłam ciekawa, jak to będzie tutaj wyglądać. Okazało się, że wyglądało, brzmiało i pachniało na wiele sposobów 🙂 Praktykowaliśmy z mantrami, wizualizacją koloru czakr oraz odpowiadającymi im zmysłami i żywiołami, a także (a może przede wszystkim) z ogniem. Z czasem pojawiło się też coraz więcej ciszy.
Finalnie pobyt i praktyka doprowadziły mnie do stanu głębokiej regeneracji i kilku postanowień:
- wstawaj wcześniej
- zaczynaj dzień medytacją/zazen
- bądź wdzięczna, że możesz to robić.