Sirsasana II jeszcze z rok temu wydawała mi się nie do osiągnięcia. Jakim cudem można utrzymać się na samej głowie i położonych obok płasko dłoniach? A no można, i to nie cud. Sirsasana II udaje się, przy odpowiednio stabilnym wejściu.
Kilka miesięcy temu na warsztatach z Mariną Jung zetknęłam się po raz pierwszy z tym ciekawym wejściem. Marina wytypowała organizatora – Tomka Kucharskiego, aby pokazał nam, o co chodzi. Krótko wspominałam o tym przy okazji notatek z warsztatu.
Rozwijam tutaj. Trzeba koniecznie mieć mocną, stabilną prasarita padottanasanę. Oznacza dłonie na szerokość barków, mocno dociśnięte do maty, zwłaszcza nasadami palców wskazujących i kciuków. Łokcie pod kątem prostym, mocna praca ramion i barków. Głowa oparta na koronie, a szyja wydłużona (w moim wykonaniu na zdjęciu – jeszcze niepełna prasarita).
Odległość tych trzech punktów – głowy i rąk – odmierza się w ten sposób, że tam, gdzie przy sirsasanie I byłyby łokcie, stawiane są dłonie, a głowa pozostaje bez zmian.
Odpowiednio ustawić trzeba też nogi – szeroki rozkrok, ale bez przesady, tutaj też należy zachować stabilność, aby mięśnie nóg można było bez problemu napiąć. Stopniowo zaczynamy przenosić ciężar ciała na ramiona i barki, lekko przechodząc najpierw na palce stóp, odrywając pięty, a nastepnie już całe zwarte nogi przenosząc do góry (na filmiku przedstawiam moją próbę sprzed paru miesięcy, nadal pracuję nad wejściem idealnym 😉 )
I jest, sirsasana II 🙂 Powrót analogiczny – szeroki łukiem odstawiamy nogi do prasarita padottanasany.