Listopadowa sobota to dobry dzień, żeby zrobić coś dobrego, bo… czemu nie? Wczoraj złożyliśmy w kilka osób wizytę we wrocławskim schronisku dla bezdomnych zwierząt. Akcja zawiązała się dość spontanicznie, ale okazała sie całkiem efektywna. Zawieźliśmy zebrane w kilka dni dary: mokrą i suchą karmę, zabawki, pościele i legowisko.
Inicjatorką całej akcji była koleżanka, która na urodziny zażyczyła sobię zamiast prezentu, karmę dla zwierząt ze schroniska. Był to pierwszy impuls. Potem okazało się, na wizytę w schronisku chętnych jest aż 6 osób i każdy chciał dorzucić coś od siebie. Ja ogłosiłam na początku tygodnia zbiórkę na profilu Virya na FB i dzięki temu mogłam zebrać jeszcze więcej karmy, zabawek i innych potrzebnych zwierzętom rzeczy. Korzystając z okazji, jeszcze raz dziękuję za odzew mimo tak krótkiego czasu 🙂
Muszę przyznać, że spodziewałam się gorszego widoku. Zwierzęta w schronisku mają całkiem przyzwoite warunki, oprócz miejsca dla siebie, są też wybiegi. Koty mają wiele półeczek i drapaków do zabawy. Przy niektórych zwierzakach czuć jednak, że brakuje im rodziny. Jest to przykry widok, zwłaszcza jak nie można wiele na to poradzić. Jeżeli tryb życia nie pozwala na adopcję, to trudno jest namawiać także zabieganych znajomych, żeby się na to zdecydowali.
Ciekawostką były nietypowe zwierzęta: owce, kozy, gęś, dziki, ale moje serce skradł srebrny lisek, zapewne pochodzący z hodowli futerkowej.
Po wizycie stwierdziliśmy zgodnie, że akcję dobrze byłoby powtórzyć, ale z większym przygotowaniem, tak aby każdy jeszcze zdążył zmobilizować swoje środowisko do przyłączenia się. To naprawdę wiele nie kosztuje, a dobrze jest zrobić coś dobrego 🙂