Łatwe asany

Polska Konwencja Jogi Iyengara z Gulnaaz Dashti, 15-17 maja 2015

Padmasana z dłońmi złączonymi nad głową

Gulnaaz to jedna z głównych nauczycielek w kultowym Ramamani Iyengar Memorial Yoga Institute w Punie w Indiach. W miniony weekend praktykujący jogę od conajmniej 6 miesięcy mieli okazję wziąć udział w poprowadzonych przez nią kilku blokach warsztatowych. Dla mnie była to doskonała możliwość sprawdzenia na własnej skórze, jak praktykuje się w najważniejszym jogicznym ośrodku.

W związku z tym, że grupa była mieszana – obecni byli zarówno nauczyciele z dużym doświadczeniem, jak i osoby początkujące (wspomniane 6 miesięcy), Gulnaaz dobierała na bieżąco program tak, aby odpowiadał naszym możliwościom i każdy mógł odnieść jak największe korzyści dla własnej praktyki.

Przerabialiśmy podstawy podstawowych asan – które jednak egzekwowane w bezkompromisowy sposób, stały się nie lada wyzwaniem. Okazuje się, że nad wstępnie prawidłowym ułożeniem do badhakonasany można pracować godzinę! W ten sposób, niespostrzeżenie, minęły kolejne godziny, a w końcu 3 warsztatowe dni.

Gulnaaz ćwiczyła nas głównie w asanach stojących, skłonach do przodu, pozycjach odwróconych i odrobinę w wygieciach do tyłu (jako przygotowanie do chwili spędzonej finalnie w pranajamie – oddech ujjayi). Główny nacisk kładła na ruchomość nadgarstków („Jeżeli nic nie zrozumieliście z całego weekendu, to chociaż zapamiętajcie, jak elastyczne powinny być wasze nadgarstki”), otwieranie klatki piersiowej (cała seria asan w paschima namaskarasanie), otwieranie okolic pachwin. Przypominała – przez wymaganą od nas praktykę – o podstawowej świadomości części własnego ciała (po kilkudziesięciu wejściach do stania na rękach w różnych wariantach – „Czy już czujecie, że macie dwie nogi?” A wszystko po to, żeby na przyszłość zapamiętać, żeby praktykować wchodzenie i z prawej, i z lewej, i z obu razem, z odpowiednim wygięciem do tyłu – bez uderzania pośladkami o ścianę).

Gulnaaz promieniowała dobrym humorem i charyzmą. Poza rzucanymi żartami, zdarzały się i bardziej refleksyjne momenty. Mi zapadło w pamięć porównanie wchodzenia w asanę w łatwy, wygodny dla ciała sposób do łatwych, ale nieetycznie zdobytych pieniędzy. Tak jest łatwiej i wygodniej, ale nie jest to dobre. Mniej popularny sposób, to ciężka praca i to właśnie tylko ona przynosi dobre efekty. Ciało nas zwodzi i próbuje prowadzić w przyjemny dla siebie sposób. W ten sposób asana może nawet prawidłowo wyglądać, ale nie jest żywa, prawdziwa. Dopiero zmobilizowanie się przy użyciu intelektu wprowadza nas w asany, które są rozwijające. Nie chodzi też o to, żeby kopiować na siłę Gurujiego i zmuszać się do trwania w takich czasach, do jakich dochodził on. U niego przez cały długi czas w asanie coś się działo. Tu po raz kolejny inteligencja i kontakt z samym lub samą sobą, pomagają zadecydować, ile czasu, to jest optymalnie dla nas.

Wybrane przez Gulnaaz asany przerobione zostały dokładnie, żeby nie powiedzieć: bezlitośnie 🙂 Niemniej według wyrażonej przez nią opinii, to był i tak tylko generalny zarys („Dałam wam tylko kilka elementów do zapamiętania, zdyscyplinujcie swoje nogi, zdyscyplinujcie barki i łopatki, niech się nauczą zachowywać”), który dopiero ćwiczony regularnie, może dać podstawę do wejścia w warstwy subtelniejsze. Wielokrotnie podkreślała, że musimy dużo i regularnie praktykować. I to nie w pojedynczych czy parokrotnych powtórzeniach asan, ale po 10, 20 i więcej razy, żeby uzyskać efekty. Miała nadzieję, że kiedy następny raz się zobaczymy, być może w Punie, będziemy już dużo lepsi, bo jest w nas dużo entuzjazmu i zapału do pracy.

Jestem wdzięczna organizatorom i organizatorkom Konwencji ze Stowarzyszenia Jogi Iyengara w Polsce,  dzięki którym w Polsce mogłam poczuć przedsmak RIMYI w Indiach.

Leave a Reply