Sesshin, czyli okres intensywnej praktyki zen, trwało w Wataszce od wtorku, 5 września, do środy, 13 września, czyli ponad 7 dni. Praktyka odbywała się pod okiem japońskiego nauczyciela Yasusada Seki Hotei. Ja trzeci rok z rzędu mogłam dołączyć tylko na weekend, ale i tak cieszę się, że pojechałam. To niespełna 102km od Wrocławia, a wkracza się tam jak do innego świata.
Pisałam już wcześniej o tym, że praktyka zen nie jest łatwa. Nie jest to spokojne przesiadywanie w estetycznych przestrzeniach urządzonych „w stylu zen”. To nie sączenie filiżanki zielonej herbaty przy dźwiękach fletu shakuhachi. Zen to praktyka, czyli wysiłek podejmowany przez praktykującego.
Praktyka zen, zwłaszcza na sesshin, to dla mnie dyscyplina i minimalizm w formie. Owszem, obowiązują tam bardzo ścisłe zasady dotyczące zachowania uczestników, zarówno podczas samego siedzenia w zazen, jak i posiłków czy innych aktywności, ale służą one właśnie minimalizowaniu chaosu, który niechybnie by powstał, gdyby każdy robił wszystko po swojemu. Rytuały pozwalają mniej angażować analityczny umysł, a za to pozwalają lepiej skupić się na praktyce. Zen to mocna duchowa praktyka i to ona jest głównym zajęciem podczas sesshin.
Jedna z niewielu aktywności w grafiku sesshin, które angażowały intelektualnie umysł, było uczestniczenie w wykładach naczyciela.
Miałam możliwość uczestniczyć tylko w jednym wykładzie, w niedzielę, i chciałabym wspomnieć o nim kilka słów. Wykład dotyczył klasycznego tematu buddyjskiego, czyli przyczyny cierpienia. Jak powszechnie wiadomo, Buddha Siakjamuni (Siddhartha) doszedł do tego, że wszystko jest cierpieniem. Jego przyczyny to przywiązanie i lgnięcie, czyli stany umysłu.
Cierpienie generowane jest kolejnymi ogniwami łańcucha.
Pierwsze z nich to niewiedza, czyli brak rozpoznania tego, na jakich podstawach działa rzeczywistość (bardzo kojarzy mi się to z avidyą w filozofii jogi). Ze stanu niewiedzy wyłania się świadomość, która przez okna zmysłów postrzega rzeczywistość. Od następnego ogniwa pojawia się lgnięcie. Wiedzeni nim, dzielimy rzeczywistość na to, co lubimy i czego nie lubimy. Kolejne ogniwo, zwane „być, istnieć”, to skupienie na sobie, ego, które powoduje pogłębienie odpychania i przyciągania. Gdy bodźce przychodzą przez zmysły, do świadomości dochodzą informacje i zaczynamy aktywizować umysł, który dzieli je na to, co lubimy i nie. To, co przyjemne, chcemy przyciągać, a od tego, co wywołuje negatyne emocje, chcemy uciec. Nasze życie zaczyna być wypełnione dzieleniem i przywiązaniem, które powoduje cierpienie.
Sposobem na to, by rozerwać łańcuch, jest wymontowanie jednego z ogniw. Najlepiej jest przyjąć do wiadomości, że nasze myślenie jest bardzo egoistyczne, skupione na sobie, nie widzimy rzeczy takimi, jakie są. Pierwszym krokiem jest więc uświadomienie sobie tego, a drugim – przyjmowanie rzeczywistości taką, jaka jest, bez lgnięcia.
Zerwanie ogniwa niewiedzy, czyli rozpoznanie istoty zjawisk, możliwe jest, gdy posiądziemy wiedzę. Wiemy wtedy, jak postępować. Droga postępowania zapisana jest w Sutrze Serca Wielkiej Doskonałej Mądrości Maka Hannya Haramita Shingyo.
Droga, którą należy postępować, to 8 szlachetnych działań:
- prawidłowy pogląd
- prawidłowe myślenie
- prawidłowa mowa
- prawidłowe działanie
- prawidłowy sposób życia
- prawidłowy wysiłek
- prawidłowe skupienie/patrzenie na rzeczy bez wstępnych założeń
- prawidłowa medytacja/sposób wyciszania umysłu
W Sutrze Serca to wszystko jest zanegowane, ponieważ przylgnięcie nawet do koncepcji, co jest prawidłowe, jest lgnięciem, a to powoduje cierpienie. Nieustannie należy uważać, by nie przylgnąć do myślenia, że inaczej się nie da.
Wszystkie zjawiska są cechą pustki. Nie rodzą się i nie umierają. Nie są skalane i nie są czyste. Nie zwiększają się i nie zmniejszają. Tak więc w pustce nie ma formy, wrażeń, myśli, woli i świadomości. Nie ma oczu, uszu, nosa, języka, ciała, umysłu. Nie ma koloru, dźwięku, zapachu, smaku, dotyku, zjawisk. Nie ma widzenia ani świadomości. Nie ma złudzeń ani kresu złudzeń. Nie ma starości i śmierci, ani kresu starości i śmierci. Nie ma cierpienia, przyczyny cierpienia, kresu cierpienia i drogi wyzwalającej z cierpienia. Nie ma mądrości, ani osiągnięcia mądrości. Ponieważ nie ma niczego do osiągnięcia
To w dużym skrócie. Szczegóły wykładu nie powinny być dostępne dla osób spoza grona uczestników sesshin. Tematyka wykładu wydawać się może podstawowa, a jednocześnie jest tak zasadnicza, że warto ją podnosić. Zwłaszcza żyjąc w świeckim świecie, bardzo łatwo jest się zapomnieć. We wszystkim trzeba zachować właściwe proporcje i pamiętać o tym, co jest treścią życia.
Zen to nie tylko ból wstawania o 4:00, ból barków, kolan i pleców od wielogodzinnego siedzenia w bezruchu, nie tylko stres przed popełnieniem faux pas w którymś rytuale czy stres spotkania twarzą w twarz z nauczycielem, który weryfikuje naszą praktykę. To także satysfakcja, że się tego podjęło, nawet jeżeli krok nie był milowy. Praktyka jest procesem. Jeżeli praktykujemy dużo, to jak jak w jodze czy na innych polach, proces idzie żwawiej.
Przede wszystkim, nie warto wymyślać sobie jakichś szczególnych warunków do praktykowania (np. tylko jak wstanę o 5:00 i będę mieć do tego przygotowane miejsce). Praktykować można cały czas, a nawet jest to wskazane. Podstawowa praktyka zen, to (w dużym uproszczeniu) liczenie oddechów, a to robić można bardzo często, np. gdy idziemy ulicą, jedziemy rowerem, czekamy na coś w kolejce czy podczas wykonywania wielu domowych prac. Skupiamy się na oddechu i widzimy, co się dzieje, ale nie oceniamy tego i nie dajemy rozwinąć się refleksjom na ten temat. Zen to, podobnie jak joga, podróż w głąb siebie, a to możliwe jest tylko, jeżeli wyciszymy chaos naszych myśli. To takie proste, takie zen 🙂